poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 3 "Czyli jestem twoim Romeo"

Jak zwykle po udanej imprezie Martina wracała do domu. Już wyobraziła sobie te "zaniepokojone" miny rodziców, kiedy ich "ukochana" córeczka nie daje znaku życia, a od pięciu godzin powinna być w domu. Mimo tego, że wydaje jej się trochę nie właściwie, to co robi, ale bardzo odpowiada jej ten styl życia, więc nie zamierza nic w nim zmieniać. Wtargnęła na jezdnię, a potem słyszała tylko wycie syren.

Martina obudziła się cała zlana potem. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, że dziwny dźwięk to nie karetka, lecz tylko jej budzik. Spojrzała na zegarek. 6:41. Nie chętnie wstała z łóżka, bowiem dziś był jej pierwszy dzień w nowej szkole. Czuła się dziwnie, ponieważ pierwszy raz od wielu miesięcy nie obudziła się na ciężkim kacu. Podeszła do swojej szafy, Wybrała czarne spodnie, bluzkę tego samego koloru z napisem fangirling, a do tego białe trampki. Zabrała ubrania i poszła do łazienki, gdzie wzięła prysznic i ubrała się.

8:00
- Wspaniale pierwszy, dzień a ja już jestem spóźniona. Chrzanić to - Tini mówiła sama do siebie, chodząc po korytarzu.
Wreszcie znalazła odpowiednią salę - 321. Niepewnie zapukała, a w odpowiedzi usłyszała "proszę" wypowiedziane miłym do przesady głosem.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale szukałam sali - Stoessel usprawiedliwiła się
- Rozumiem, ty musisz być Martina Stoessel, tak? - kobieta uśmiechnęła się szeroko
- Tak - siedemnastolatka odparła obojętnie
- Wspaniale, ja nazywam się Elizabeth Garcia, jestem nauczycielką hiszpańskiego oraz twoją wychowawczynią. Tymczasem proszę usiądź - kobieta wskazała miejsce w pierwszej ławce.

Kobieta sprawdziła listę obecności, spytała czy jest ktoś chętny do odpowiedzi, nikt się nie zgłosił więc sama wybrała. Lodovica Comello.
- Dlaczego zawsze ja - protestowała dziewczyna wstając z ławki
- Potrzebujesz może specjalnego zaproszenia? - pośpieszała nauczycielka
- Jakby pani byłaby tak miła to bym poprosiła - odparła ironicznie stając obok biurka
- Dobrze w takim razie powiedz nam czym charakteryzuje się dramat Williama Szekspira - kobieta totalnie zignorowała poprzednią rozmowę
- Ale który konkretnie?
- Ten, który omawiamy na lekcji, czyli "Romeo i Julia" - sprostowała nauczycielka
- Ach, no więc yy jest to dramat - powiedziała z wysiłkiem Comello
- Wszyscy to wiemy, szczegóły proszę - odparła znudzona kobieta
- W ogóle to po co ja mam czytać książki jakiegoś Anglika, skoro nie jestem z Anglii? Właściwie to po co ja chodzę na hiszpański, skoro jestem z Włoch? - odparła oburzona Lodovica
- Mam rozumieć jako nie przeczytanie lektury, mam rację?
- Dokładnie - odparła Włoszka i wróciła do ławki

Pierwsze trzy lekcje minęły Martinie szybko. Teraz jednak wiedziała, że następne 45 minut będzie istną torturą - miała matematykę. Klasa jak na razie podobała jej się, porozmawiała nawet chwilę z Lodovicą, kiedy to wymieniały poglądy na temat drażniących nauczycieli. Kiedy zadzwonił dzwonek i nauczycielka weszła, Martina pierwsza podążyła jej śladem, zajęła miejsce w ostatniej ławce. Kilka chwil później ujrzała w drzwiach chłopaka i dziewczynę. Jedna z twarzy wydała jej się znajoma, lecz trwało to kilka sekund zanim skojarzyła ... Jorge Blanco. Zaczęła zastanawiać się, co ten bezczelny syn zarozumialców tutaj robi.
- Byliśmy na próbie do przedstawienia - bąknął "bezczelny syn zarozumialców" w stronę matematyczki

Dziewczyna, która razem z Blanco spóźniła się na lekcję podeszłą do ławki, w której siedziała Stoessel i zaczęła chrząkać.
- Coś nie tak? - zapytała ironicznie
- Wyobraź sobie że to nasze miejsce - odparła przyciągając do siebie Jorge, a on wyraźnie zaskoczony tym, że zobaczył Martinę tylko głupawo się uśmiechnął
- Wydaje mi się, że ta ławka nie jest podpisana. Jorge, Sophie usiądźcie gdzieś indziej - stwierdziła matematyczka i zabrała się za prowadzenie lekcji. Pod koniec lekcji, gdy pani wpadła na "wspaniały" pomysł robienia zadań na tablicy. Martinie wydawało się, że za głośno oddycha - tak bardzo nie chciała zwracać na siebie uwagi.
- Martino, poproszę Cię do tablicy - powiedziała matematyczka z uśmiechem, Stoessel ze strachu miała ściśnięte serce. Wpatrywała się bez celu w tablicę, próbując przypomnieć sobie cokolwiek z lekcji, na których była - nie pamiętała nic.
- Dobrze, od czego byś zaczęła? - zapytała nauczycielka
- "Od pójścia do domu" - pomyślała Stoessel, a wtedy zadzwonił dzwonek.

Ostatnia lekcja. Zajęcia artystyczne. Martina pomyślała, że szybko minie. Niestety po dzwonku w drzwiach pojawiła się nauczycielka hiszpańskiego i oznajmiła że jest zastępstwo.
- Wspaniale się złożyło, bo dzięki zastępstwu mogę podzielić was w pary, do odgrywania scenek z naszej lektury - kobieta uśmiechnęła się i zaczęła dobierać, po kilku minutach powiedziała:
- Została nam jeszcze Martina, ty będziesz pracowała z Jorge, w porządku? - zadała retoryczne pytanie, Martina myślała, że zaraz oszaleje, nie wiedziała co mam ze sobą zrobić.

Po lekcjach powoli schodziła do szatni. Przeklinała w duchu dzień, w którym poznała Blanco, przyszła do tej szkoły ... Przeklinała wszystko, co się dało.
- Czyli jestem twoim Romeo - odwróciła się i ujrzała Jorge, który uniósł jedną brew i posłał jej szeroki uśmiech.
~ * ~
Oddaję w Wasze ręce rozdział trzeci. Nie mam pojęcia, czy spodobał Wam się czy nie, ale ... c;
Pewnie zastanawiacie się czemu "Romeo i Julia"?! Pisząc to miałam tę książkę (muszę ja zresztą przeczytać) na biurku i tak jakoś wyszło c; 
Przepraszam, że już dość dawno nie było rozdziału, ale ...
Mogłam napisać - nie miałam weny
Miałam wenę - nie mogłam pisać
Także koło się zamyka, w każdym razie bardzo przepraszam - poprawię się c; 
Liczę na opinię w komentarzach xx

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 2 "Czy wyglądam jak pięcioletnie dziecko?"

Wyszła z samochodu starając się zamknąć cicho drzwi. Niestety nie udało się to, ponieważ od dziecka trzaskała każdymi drzwiami jakimi się tylko dało. Jose wyjął jej walizkę z bagażnika, oznajmił, że musi załatwić jeszcze wiele spraw, wsiadł do auta i po chwili już go nie było. Pierwszą myślą Martiny była ucieczka, ale przypomniała jej się brama przypominająca wejście do więzienia, więc porzuciła tę myśl. Podeszła do drzwi i ostrożnie zapukała. Po około minucie otworzyła kobieta około pięćdziesiątki. To nie mogła być ciotka Tini. Okay nie widziała jej jakiś czas, ale to nie możliwe żeby tak szybko się postarzała.

- Ty, musisz być Martina - powiedziała łagodnie
- Tak, właśnie - "ale nie zamierzam pokazywać dowodu tożsamości, żeby pani mi uwierzyła" - pomyślała
- Proszę wejdź - odparła entuzjastycznie i otworzyła szerzej drzwi
- Dziękuję - dziewczyna bąknęła i weszła do środka
- Pani Grace jeszcze nie wróciła z pracy, ale prosiła, żeby zająć się tobą jak tylko się pojawisz. Potrzebujesz, więc czegoś? - wytłumaczyła szybko
- Właściwie, chciałabym odpocząć po podróży - Stoessel powiedziała stanowczo. Na to kobieta zaprowadziła ją d pokoju gościnnego. Najpierw przeszły przez duży salon, a potem pokonały schody prowadzące na drugie piętro. Tam na samym końcu korytarza znajdował się pokój, który kobieta otworzyła kluczem, którego następnie wręczyła dziewczynie.
- Oto i on! Rozgość się, twoja ciotka powinna nie długo wrócić - kobieta uśmiechnęła się
- Dziękuję - nie było to oryginalne stwierdzenie, ale nic więcej nie przyszło siedemnastolatce do głowy
- Kolacja jest o 20, przyjdą na nią jacyś ważni biznesmeni. A jeszcze jedno: mam na imię Cindy - powiedziała wesoło i opuściła pomieszczenie

Pokój Martiny był przestronny, z resztą jak cały dom. Widać było, że mieszka w nim jakaś ważna osoba. Całe mieszkanie było bardzo nowoczesne i minimalistyczne. Martina słyszała od rodziców, że jej ciotka jest jakąś właścicielką firmy, ale nigdy nie pomyślałaby, że aż na taką skalę. Zaczęła rozpakowywać swoją walizkę. Normalnie wszystko niedbale wrzuciłaby do szafy, ale to nie pasowałoby do tego miejsca. Tutaj wszystko było ... ułożone. Na przykładzie Jose i Cindy Stoessel pomyślała, że ciotka ma ludzi od każdego zadania. Nie zdziwiłaby się również, jeśli stanie się tak, że będą widywały się tylko przypadkiem podczas przemierzania długiego korytarzu.

Martina sprawdziła godzinę w telefonie - 19:48. Zaczęła zastanawiać się jak będzie wyglądała ta żałosna kolacja. Nie miała jednak na to dużo czasu, ponieważ w drzwiach pojawiła się Cindy i oznajmiła, że jej ciotka jest w salonie i chce się z nią widzieć. Tini zeszła szybko po schodach.

- Dzień dobry Martino! Tak miło cię widzieć! - zaczęła oficjalne Grace, na co Stoessel tylko się uśmiechnęła
- Zaraz przyjdą do mnie goście, ale nic się nimi nie przejmuj. Będziemy rozmawiać o kontraktach
- Rozumiem, dziękuję że mogę tu mieszkać - dziewczynie udało się wymusić uśmiech
- Nie ma sprawy - odparła, po czym rozległ się dzwonek do drzwi - Ja otworzę, a ty poczekaj w jadalnie - dodała i już jej nie było

Po około pięciu minutach w drzwiach ukazała się Grace z jakimś małżeństwem i chłopakiem. Ich synem? Wszyscy uśmiechali się, ale w przypadku chłopaka widać było, że ten uśmiech jest wymuszony.

- Kochani, poznajcie się - zaczęła Grace - To jest moja siostrzenica, Martina - wskazała na siedemnastolatkę - A to są państwo Blanco i ich syn, Jorge - dodała cały czas się uśmiechając. Martina wstała z miejsca i podała rękę na przywitanie całej trójce. Spostrzegła, że młody Blanco dziwnie się na nią patrzy i obserwuje każdy jej ruch.
Wszyscy zajęli miejsca, Grace wpadła na 'wspaniały' pomysł, żeby młodzież usiadła obok siebie. Martinie wcale się to nie podobało natomiast Jorge wydawał się rozbawiony całą sytuacją. Po chwili, która dla Tini wydawała się wiecznością Cindy przyniosła kolację. Dziewczyna zaczęła jeść, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Blanco cały czas bacznie ją obserwuje. Jej ciotka i państwo Blanco rozmawiali na kompletnie nie znane dziewczynie tematy, używali jakichś niezrozumiałych słów. Siedemnastolatka myślała tylko o tym, że dziś jest piątek i gdyby nie siedziałaby w tym marmurowym zamku otoczona snobami to zapewne teraz byłaby na imprezie u jednej z koleżanek.

- Widzę, że nie bardzo interesuje was nasza rozmowa - Grace zwróciła się do Martiny i Jorge - Może pójdziecie do pokoju Tini? - zapytała z uśmiechem
- Bardzo chętnie - Blanco odpowiedziała za ich dwójkę, Martina na to tylko przytaknęła i wskazała drogę do swojego pokoju. Kiedy tylko tam dotarli, Stoessel wyciągnęła komórkę i zalogowała się na Twittera. Tam spotkało ją wręcz zatrzęsienie prywatnych wiadomości ...

Mercedes Lambre: Cześć Tini! Szkoda, że nie ma cię w BA, dziś Lucia
organizuje imprezę. Chciałabym jakoś cię odwiedzić, ale idk* ;-;
Zadzwoń do mnie - mam mega newsy xx

Lucia Gil: gdzie, ty do cholery jesteś?! pytałam w szkole, ale nie chcą
nam powiedzieć :c come back! 

Diego Dominguez: mechi, mowila mi co sie stalo jeszcze nie wiem jak
ale jakos cie odbijemy z tego wiezienia 

Martina uśmiechnęła się na widok wiadomości od Diego, zawsze pisał pomijając jakiekolwiek kreski itd. Wszyscy to w pełni rozumieli i akceptowali, znaczy przyjaciele - nauczyciele nie. 
- A więc mówią na ciebie "Tini", tak? - zaczął Jorge wyraźnie rozbawiony 
- Uhm - odparła obojętnie i odświeżyła timerline'a 
- To trochę brzmi jak jakieś przezwisko dla pięcioletniego dziecka - teraz już prawie krztusił się ze śmiechu
- Nie widzisz, że jestem zajęta do cholery? Poza tym, czy wyglądam na pięcioletnie dziecko? - odparła podnosząc wzrok znad telefonu
- Przy tej żałosnej kolacji sprawiałaś wrażenie idealnej w każdym calu, grzecznej, miłej, wykształconej - wyjaśnił Blanco, na co tym razem Stoessel zaniosła się śmiechem
- A teraz pewnie romansujesz z jakimś chłopakiem, mylę się? - zapytał udając nonszalancję 
- Tak, jasne, jasne. Słuchaj na prawdę mało obchodzi mnie to co o mnie myślisz itd., ogarniasz? Więc lepiej już się więcej nie odzywaj - powiedziała obojętnie, ale przekonująco
- Jak sobie Wasza Wysokość życzy - odparł i podszedł do ściany, na której wcześniej Stoessel powiesiła antyramę zapełnianą zdjęciami z przyjaciółmi, biletami z koncertów ... 
- Na tych zdjęciach wyglądasz jakoś przyjaźniej - skomentował 
- Ty chyba na prawdę masz jakieś problemy z przyswajaniem informacji - zaczęła się denerwować 
- Kim oni są? - wskazał na jedno ze zdjęć z imprezy u Mercedes
- Co cię to obchodzi? Moi przyjaciele, wystarczy? - Stoessel odparła urażona
- Okay, nie wściekaj się. Skąd właściwie jesteś? - kontynuował swoje przesłuchanie
- Z Buenos Aires - oparła rzucając telefon na łóżko 
- A ja z Meksyku - powiedział siadając obok dziewczyny - Mamy ze sobą coś wspólnego - dodał
- No tak przecież Argentyna i Meksyk są dosłownie 2 km od siebie - rzekła drwiąco
- Nie o to mi chodziło, zresztą nie ważne - wytłumaczył się Blanco - Tak właściwie to co, ty robisz? - dodał wskazując na telefon Martiny
- To na prawdę nie jest twoja sprawa, moi przyjaciele to nie twoja sprawa, ja to też nie twoja sprawa, okay? - ucięła rozmowę. Przez następne pół godziny, aż w końcu do pokoju weszła Cindy, która oznajmiła, że państwo  Blanco już wychodzą, a wtedy Jorge wyszedł z pomieszczenia "należącego" do Tini i nawet się nie obejrzał.

* idk - " i don't know" tzn. nie wiem, skrót używany szczególnie na Twitterze

~ * ~

Oto oddaję w Wasze ręce rozdział drugi. Nie wiem, czy podoba się Wam czy nie, ale w każdym razie dziękuję za przeczytanie. Mam wrażenie, że jest on krótki, mylę się? 
Tytuł - jak tytuł - wcale mi się nie podoba, ale jakiś musiałam dać. 
Jorge i Tini się poznali - nie wiem czy się Wam to podoba, bo z tego co widzę coraz mniej osób ich shippuje. Pewnie jeśli nie wiecie to domyślacie się, że jestem Twitterowiczką, a więc z tego względu ten właśnie portal wybrałam.
Jeśli już mamy temat Twittera, to jeśli macie jakieś pytania zapraszam na moje konto - @Ahi_estare Odpowiem na wszystkie (jeśli jakiekolwiek zadacie xx) 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 1 "Nowe znaczy lepsze?"

Martina wyszła ze swojego pokoju, zeszła po schodach prosto do jadalni, w której już czekali jej rodzice. Ojciec czytał najnowszą gazetę, a mama pisała maila do jakiejś projektantki - była światowej sławy modelką. Podeszła do nich cicho i zajęła swoje stałe miejsce. Myślała, że nikt jej nie zauważył albo, że specjalnie nie zwracają na nią uwagi. Za chwilę bardzo pożałowała tej myśli ...

- Martiono, nie będziemy się ciebie pytać dlaczego się tak zachowujesz, bo wiemy - zaczął stanowczo ojciec Tini
- Córeczko, tata chciał przez to powiedzieć, że większość osób w twoim wieku przechodzi przez podobne sytuacje - sprostowała
- Fascynująca historia, ale do sedna proszę -siedemnastolatka zaczęła się denerwować
- Pojedziesz do swojej ciotki, do Hiszpanii - rzekł Alejandro
- Wspaniale, kiedy samolot? - chciała udawać obojętną
- Jutro z samego rana - odparła Mariana, a do jej oczy napłynęły łzy.

Martina poszła do swojego pokoju, Mimo, że przed rodzicami udawała że jej to nie ruszyło tak na prawdę był to dla niej szok. Nie chciała opuszczać swojego Buenos Aires, przyjaciół, imprez. Ale po chwili pomyślała, że może dobrze jej zrobi odcięcie się od dawnego problemu - utraty najlepszego przyjaciela. Miało to miejsce miesiąc temu. Ruggero i Tini wracali właśnie za szkoły kiedy Włoch powiedział dziewczynie, że musi wracać do swego kraju. Od tamtej pory przyjaciele nie kontaktowali się ze sobą. Co prawda Martina tuż przed wyjazdem zapewniła Włocha, że mogą do siebie pisać, dzwonić, że nadal mogą być w bliskiej relacji, Ruggero stwierdził jednak, że tak duża odległość będzie dla obojga krzywdząca ... Od miesiąca nie napisał nawet "Cześć" do dziewczyny.

Następnego dnia, Martina czekała na start samolotu. Rodzice nawet nie przywieźli jej na lotnisko, musiała sama przyjechać taksówką. Chociaż zapewnili, że wkrótce odwiedzą ją w Hiszpanii - dla siedemnastolatki nie miało to najmniejszego znaczenia.

- Proszę wyłączyć telefon - Martina usłyszała głos za plecami
- Do mnie pani mówi? - zapytała wyrwana ze swojego świata dziewczyna
- Tak, ponieważ po oficjalnym komunikacie tylko pani została z telefonem w ręku, więc musiałam przyjść poinformować osobiście - wytłumaczyła znudzona
- Trzeba było się nie fatygować, najwyżej spowodowałabym katastrofę lotniczą - odparła dziewczyna drwiąco, a stewardessa odeszła wyraźnie zaszokowana zachowaniem dziewczyny

Martina chciała posłuchać muzyki, ale trochę przerażała ją wizja katastrofy. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić - siedziała pomiędzy jakimś młodym chłopakiem, a panią która miała około siedemdziesięciu lat.
- Dobrze jej powiedziałaś - rzekł po chwili ciszy "młody chłopak"
- Wiem przecież, uważa się za nie wiadomo kogo tylko dlatego, że wygląda jak wyciągnięta żywcem z gazetki reklamowej linii lotniczych - wydeklamowała Martina, a jej rozmówca zaczął się śmiać
- Bawi cię to? - zapytała urażona
- Nie, znaczy tak... Zabawna jesteś - odparł z uśmiechem
- Mam na imię Abraham, a ty? - dodał
- A ja nie lubię poznawać nowych ludzi - Tini powiedziała ledwie słyszalnym szeptem
- Słucham? - powiedział zdziwiony
- Jestem Martina - sprostowała szybko

Stoessel była wdzięczna losowi, że usłyszała komunikat oznajmiający że znów można używać sprzętów elektrycznych. Wydusiła szybkie "Przepraszam" do Abrahama i pospiesznie założyła słuchawki - nie zdjęła ich, aż do lądowania ...

Po odebraniu walizki, Martina skierowała się w stronę wyjścia. Spostrzegła tam wysokiego, szczupłego mężczyznę w średnim wieku, który trzymał kartkę z wydrukowanym - "Mrs, Stoessel" Tini stwierdziła, że musi chodzić o nią, nie wierzyła w tak wielkie zbiegi okoliczności. Podeszła to mężczyzny, a on się uśmiechnął.

- Dzień dobry - powiedziała grzecznie
- Witaj, ty musisz być Martina Stoessel, prawda? - zadał retoryczne pytanie
- Tak, dokładnie - odparła nieco lekceważąco. "Jeśli bym nią nie była to dlaczego bym podeszła?" - zapytała siebie w duchu
- Poproszę jakiś dowód tożsamości - rzekł poważnie, a Martina zdziwiona zaczęła szukać portfela w torebce
- Proszę - powiedziała podając mężczyźnie pogiętą legitymację ze szkoły w Buenos Aires
- Wspaniale, możemy jechać - odparł z uśmiechem i wziął od dziewczyny walizkę

Jechali najpierw małymi uliczkami, a potem dużą drogą dwupasmową przemierzając Madryt. Martina podziwiała kolorowe domy kiedy przyszła jej do głowy nie przyjemna myśli ...
- Wiem to może głupio zabrzmieć - zaczęła - Ale kim pan właściwie jest? - powiedziała z tylnego siedzenia
- Nazywam się Jose Ramos, pracuję dla pani Grace Stoessel jako szofer - odparł spokojnie i znów w pełni poświęcił się całkowicie prowadzeniu samochodu
Martina odetchnęła, ponieważ Jose mógłby być seryjnym mordercą, któremu ktoś zapłacił, aby ją porwać wywieść do lasu, zabić i zostawić. Żadna z jej wizji jednak się nie sprawdziła, ponieważ po półgodzinnej jeździe znaleźli się w samym centrum miasta, przed potężną, czarną bramą. Ramos powiedział coś do mikrofonu i brama się otworzyła. Zaparkował z tyłu wielkiej, białej willi i oznajmił: "Jesteśmy na miejscu".
~ * ~

Witajcie!
Pewnie tytuł mało mówi, a po przeczytaniu rozdziału mówi jeszcze mniej. W każdym razie chodziło mi o porównanie dotychczasowego życia dziewczyny z nadchodzącym. Nie wiem, czy Wam się podoba, czy też nie. Mam nadzieję, że zrozumiecie to, że akcja musi się rozkręcić. Oczywiście mogłabym zrobić tak, że od razu Martina znalazłaby się w Madrycie, ale postanowiłam że początek będzie mniej dynamiczny. To oczywiście zmieni się, gdy pozna Grace itd. Mam już dość bardzo zarysowany wątek, więc czekajcie cierpliwe c; 
Informacja: będę starała się publikować rozdziały dwa razy w tygodniu (w poniedziałek i środę)